Debiut młodej pisarki (w roku wydania tej powieści miała 36 lat) był udany. Powieść przetłumaczono w 20 krajach, książka posłużyła też do nakręcenia mini serialu telewizyjnego. Czym zasłużyła na takie zainteresowanie? Fabułą, doborem i kreowaniem bohaterów, aktualnością tematyki, egzotyką przyrody australijskiej? Z pewnością wszystkie wymienione elementy złożyły się na poczytność tej powieści mającej po trosze cechy powieści obyczajowej i romansu z dużą dozą egzotycznej flory.

Czytelnik nie jest krytykiem literackim i nie szuka w książce kanonów klasycznej powieści. Chce wyrazistych i różnorodnych bohaterów, ich mocnych przeżyć. Szczególnie młody pasjonat książek pragnie dojrzeć w nich wzorzec postępowania. Ta powieść spełnia w zupełności oczekiwania czytelników, wydawców i filmowców.

Trzymam się zasady, że nie zapoznaję się z recenzjami książek, które aktualnie czytam. Nie chcę się uprzedzać, dostosowywać swojej oceny do poznanych wcześniej innych recenzji. Autor w Posłowiu informuje czytelnika, że ta książka jest jego fantazją, opartą na rzeczywistych elementach, jakimi są zbudowane przez Niemców w latach 1943 – 1945 podziemne tunele w Górach Sowich. Wymieniane miejscowości też istnieją. Reszta, czyli bohaterowie, ich przeżycia, fabuła są wymysłem autora. Ma do tego prawo, tylko powinien się zastanowić, jak tę „cegłę” zdoła przeczytać czytelnik nawet z wyrobionym zmysłem do fantazjowania. Na małej przestrzeni istnieje kilka światów, dzielą je linie czasu, wyznaczane są trajektorie. Walczące ze sobą grupy osób posługują się tajemniczymi akcesoriami np.: kontrolerem, Dzbanem, mówią o czarnej dziurze, autowagonach, telefonach bez ładowania, misji Białego Pająka. Bohaterowie miewają nie tylko jedno życie, spędzają je na ciągłej walce z tajemniczymi siłami i osobami.

 

     Jest to książka o ukraińskich kobietach w różnym wieku, od kilkuletniej dziewczynki  do prawie stuletniej nestorki rodu. Prym wiodą trzy spokrewnione ze sobą wyzwolone dziewczyny, które w ciągu trzymiesięcznych wakacji dokonują wielu zmian zarówno w swoim życiu jak i środowisku, w którym na krótki czas się znalazły. One decydują  o kolejnych małżeństwach i nieformalnych związkach. Ich partnerzy to nie tylko Ukraińcy, jest tam też Japończyk  i Irlandczyk . W ich działaniu jest wiele  przypadkowości i podejmowania decyzji pod wrażeniem chwili. Oprócz więzów rodzinnych łączy ich  dom, w którym mieszkały trzy pokolenia. Jedna z nich wyraża to w swojej wypowiedzi: Jest wiele  miejsc, w których stoją ich domy, ale nie ma  drugiego takiego, do którego  wszystkie wracają. W tym  domu zawsze czeka na nich babcia, która akceptuje – nie zawsze rozsądne- ich poczynania.

  Książka zawiera kilkanaście reportaży, każdy z nich poświęcony jest innej kobiecie. Wydaje się na pozór, że jeśli kobieta pisze o kobietach, recenzje  piszą tylko kobiety, to mężczyzna nie powinien zabierać w tej materii głosu, bo nigdy nie zajdzie w ciążę i nie urodzi dziecka. Myślę, że autorka jednak nie pisała tej książki z myślą wyłącznie o kobietach. Zapewne chciała, aby jej reportaże poruszyły serca i umysły szczególnie mężczyzn. Nikt w Polsce nie może być obojętny wobec wzrastającego z roku na rok niżu demograficznego. Autorka „Znikając” pokazuje, że władze na wszystkich szczeblach, dyrektorzy szpitali i klinik nie zawsze należycie dbają o kobiety w ciąży, o wszystkie urodzone dzieci, szczególnie o te z niepełnosprawnościami. Książka jest oskarżeniem rządzących, którzy uznają, tzw. że 500 +, a obecnie 800+ spowodują wzrost dzietności i zapewnią materialny komfort wychowania. Przeżycia kobiet ukazane w tym zbiorze reportaży korespondują z przekazami środków audiowizualnych o śmierci kobiet rodzących w szpitalach, gdzie powinny czuć się bezpieczne o swoje i dziecka życie. Anna Dudek nie daję recepty co należy zrobić, aby bezpiecznie rodziło się więcej dzieci. To wynika z przeżyć kobiet ukazanych w książce.

  Czytelnik szukający fabuły, bohaterów i akcji może tę książkę odłożyć już po przeczytaniu pierwszych stron. Jest to typowy publicystyczny reportaż, mający cechy podręcznika dla studentów architektury, ekonomii. Zawiera też wiele wątków politycznych. Wartością tej publikacji jest przekazanie gruntownej wiedzy o budownictwie mieszkaniowym od czasu odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych po dzień dzisiejszy. Autor zaznacza, że nie jest to praca naukowa, jednak opiera ją na bogatej bibliografii związanej z tematem.

   Podtytuł, w którym pierwszy człon zrostu (pato) zapowiada, że nie będzie to laurka, raczej ukazanie wielu nieprawidłowości w tej części gospodarki narodowej. Mówi o złych ustawach i ludziach, którzy je przygotowywali, jak też o przedsiębiorcach, którzy robią wszystko aby osiągnąć jak największe zyski. Wskazuje też nieliczne przypadki racjonalnego działania. Łukasz Drozda nie ogranicza się do wskazywania złych praktyk deweloperów i decydentów w branży mieszkaniowej, podaje też działania, które mogą pomóc w rozwiązywaniu problemu braku mieszkań, zaznaczając jednocześnie, że jest to proces na długie lata i wymagający woli politycznej oraz dużych nakładów finansowych.