Z uznaniem, a nawet podziwem odnoszę się do autorki tych „opowieści” Wyobrażam sobie ile czasu, wytrwałości trzeba było przeznaczyć na zebranie ogromu dokumentów, by książka miała charakter historyczny. Dużą wartością jest jej humanitarne, zarazem rzetelne ukazanie kwestii żydowskiej w okresie międzywojennym i podczas II wojny światowej. Biografię tytułowego bohatera - zdobywcy pięciu statuetek Oscara, w tym za reżyserię filmu „ W samo południe” poznajemy wystarczająco z treści listów jakie wysyłali do niego rodzice, kiedy przebywał a Stanach Zjednoczonych. Za pozytyw należy uznać obiektywizm w ukazaniu postępowania Polaków i Żydów w okresie śmiertelnego zagrożenia w czasie okupacji . Nie wszyscy byli bohaterami, tak jak nie wszyscy byli szmalcownikami. Na tym kończy się mój zachwyt. Krytyczne uwagi rozpocznę od tytułu, który jest nieadekwatny do treści. O Hollywoodzie może jest jedna strona. Książka jest o historii rzeszowskich Żydów i ich krewnych zamieszkałych w większych miastach najpierw pod zaborem austriackim, następnie Polsce w 20-leciu międzywojennym i w czasie okupacji. Tytuł tego nie zapowiada, moim zdaniem powinien Trudno zaliczyć ją do gatunku literackiego jakim jest biografia, chyba że autorka uważa, że informacje o wielu bliskich i dalekich krewnych bohatera „opowieści” są niezbędne do szerokiego ukazania jego sylwetki. Recenzenci stwierdzają, że książka jest „przegadana” . Całkowicie się z tym zgadzam. Przykładem tego jest umieszczenie w niej pytań na jakie odpowiadał na egzaminie maturalnym Oskar Zinnemann. Takie i podobne wstawki nie przysparzają książce atrakcyjności.
Autorka pozwala sobie na umieszczenie niewielkich ale znaczących akcentów politycznych. Przykładem na takie stwierdzenie jest obraz życia w Rzeszowie, jaki zastałby Fred Zinnemann, gdyby przyjechał tutaj w 1972 r., aby odebrać skrócony akt urodzenia. Autorka sugeruje, że spotkałby ponurych mieszkańców, skorumpowanych urzędników, zauważyłby pomniki wdzięczności dla ZSRR, Pomnik Walk Rewolucyjnych. Jak na urodzoną rzeszowiankę to za mało. Nie trzeba być piewcą PRL-u, żeby obiektywnie pokazać ówczesny Rzeszów konfrontując go z przedwojennym Mojżeszowem (sama autorka przywołała tę złośliwą nazwę przedwojennego Rzeszowa ). To nie tylko te wspomniane pomniki i Hotel „Rzeszów”, ale również Politechnika Rzeszowska powstała w 1963 r. na bazie Wieczorowej Szkoły Inżynierskiej, jak też Wyższa Szkoła Pedagogiczna powstała w 1965 r., czy powołana w 1967 r. Filharmonia Rzeszowska. Nie zobaczyłby nowoczesnych na owe czasy zakładów: WSK , ZELMER i innych?
Grażyna Bochenek porusza też drażliwą sprawę kirkutów i synagog rzeszowskich. Nie pisze nic o staraniach samych Żydów o godne upamiętnienie tych miejsc. Ze swego doświadczenie pracownika administracji samorządowej wiem, że Gmina Żydowska nie chciała restaurować bożnic, chętnie drogo je sprzedawała. Wypadałoby pochwałami i naganami obdzielać obie strony po równo.
Podsumowując uważam, że jest to cenna pozycja książkowa, nie tylko dla mieszkańców Rzeszowa i okolic. Dodatkowo jej treść można konfrontować z tym, co wyczynia eurodeputowany Grzegorz Braun i co aktualnie dzieje się w strefie Gazy
Edward Dziaduła DKK Cieszanów